Oczami Nancy
- Za chwilę przyjedzie Liam z kolegą. - oświadczyła. - Ubierz coś bardziej przyzwoitego i nie. Nie wychodź na razie do stadniny. Spojrzałam na nią wzrokiem "WTF!?" . Co do cholery?! Synek mamusi , przypomniał sobie o rodzinie? Niezły żart.
- Ok. - wyszeptałam ledwo słyszalnie. Mama , aż podskoczyła z radości. Wiecie...... nie ma to jak pierwsze słowo dziecka. Cokolwiek.
Wróciłam do pokoju. Tak. Bez niego moje życie byłoby jeszcze bardziej popaprane. Sypialnia nie jest duża. Znajduje się w niej łóżko, szafa, regał z książkami i... "łóżko - parapet " .
Otrząsnęłam się z zachwytu, przypominając sobie prośbę mamy. Założyłam coś bardziej "eleganckiego" . Usłyszałam dzwonek do drzwi. Ciarki przeszły mnie po plecach. Pot oblał moje czoło. Nienawidzę Liama. A szczególnie boję się płci przeciwnej. Skuliłam się w kącie. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i objęłam je rękoma. Dalej Nancy! Dasz radę! - krzyknął wewnętrzny głos. - Odwagi!
Zeszłam na dół. Kroki stawiałam wolne, ale stanowcze. W salonie siedziała mama z Liamem i... z kimś. Chłopak miał karmelowe włosy oraz niebiesko- szare oczy. Ubrany był w czarne rurki i bluzkę w paski. Przełknęłam ślinę. Na mój pech podłoga pod moim ciężarem zaskrzypiała. Zauważyli mnie. Uciekłam.
Oczami Liama
Pojechałem z Louisem do Wolverhampton. Po 2 godzinach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do domu. Mama od razu pokierowała nas do salonu.
- Gdzie Una? - spytałam siadając z brunetem na sofie. Kobieta słysząc moje pytanie rozpłakała się. Usłyszeliśmy skrzypienie. Odwróciliśmy głowy w stronę hałasu. To Nancy! Siostra tylko otworzyła drzwi i wybiegła z mieszkania. Miałem za nią pobiec, ale rodzicielka mnie powstrzymała.
- Słuchajcie... - wychlipała. - Potrzebuję waszej pomocy.
Zerknąłem na Lou. Wpatrywał się uważnie w twarz mojej matki.
- To było pół roku temu. - zaczęła. - Nann znalazła chłopaka. Na pierwszy rzut oka był idealny. Ale pozory mylą. Zmuszał ją do brania, picia, palenia i kradzieży. Una sprzeciwiała się co później skutkowało tym , iż... zgwałcił ją i wywiózł do lasu. Jakaż ja byłam okropną matką! Liam ja ją znalazłam po 3 dniach! A wiecie co jest najgorsze?! Że zamiast dostać ode mnie wsparcia... ja na nią nawrzeszczałam. Nancy jak to ona wzięłam moje słowa do serca.
- Mamo... - przytuliłem kobietę. Zauważyłem, że po policzku Tommo spływa łza.
- Jeszcze nie skończyłam. - przerwała. - Ona...Ona... nie mówi.
- Jak to? - zdziwił się pasiasty.
- Powiedziałam jej , że nie chcę jej nigdy słyszeć . - wyszeptała. - i dostałam to co chciałam. Nie odzywa się do nikogo.
- A psycholog? - zapytałem.
- Hahaha. - zachichotała. - Nic. Było ich około dziesięciu. A po ostatniej wizycie facet uświadomił mnie, że ona nie jest chora na umyśle. Tylko potrzebuje... przyjaciół. Pech taki ,że ich nie ma. Ma tylko konie. Uwielbia je. Znając życie, właśnie tam pobiegła.
- Więc co mamy zrobić? - Louis złączył ręce.
- Czy... czy... c... z - jąkała się.
- Spokojnie...
- Czy moglibyście ją wziąć do siebie? - spytała cicho. - Mimo iż Cię nienawidzi i boi się płci przeciwnej proszę... Myślę że u was będzie jej lepiej.
- Loueh? - odwróciłem się w stronę przyjaciela.
- Spoko. - poprawił grzywkę. - Kiedy, co i jak?
Oczami Nancy
Dlaczego ona chce mnie oddać?! Właśnie... od dziesięciu minut stoję za ścianą salonu i przysłuchuję się rozmowie. Zaczęli omawiać sprawy z przeprowadzką. Nieraz w prost uwielbiam moją matkę. Kazała Liamowi załatwić jakąś stajnie do której mogłabym wprowadzić konie. Tak samo mówiła o najważniejszych rzeczach. Mają uważać co do mnie mówią, zrobić pokój podobny do tego który ja mam.
- Chodźmy do jej pokoju. - powiedziała rodzicielka wstając z kanapy. Niczym piorun bezszelestnie pognałam do sypialni. Usiadłam na moim "łózkowym" parapecie. Moment później usłyszałam otwieranie drzwi. Mama lekko pisnęła widząc mnie w pokoju. Ja pierdole - zaśmiałam się w myślach.
Kiedy nieznajomy wszedł do pokoju , wstałam i pognałam do kontu pokoju. Włożyłam głowę między nogi i zakryłam się rękoma. Usłyszałam tylko prośbę Liama aby wyszli z pokoju. Brat kucnął przede mną.
- Cześć mała pamiętasz mnie? - spytał gładząc moje włosy. - Będziesz z nami mieszkać.
- Pearl. - wyszeptałam zła.
- Kto to Pearl? - spytał siadając obok mnie. Cofnęłam się w bok i wyjęłam z kieszeni spodni zdjęcie klaczy. Podsunęłam mu pod nos , po czym ponownie rzekłam :
- Pearl.
Zamiast odpowiedzieć , przytaknął. Oddał mi fotkę i wyszedł z pokoju. Wyciągnęłam mój zeszyt i zapisałam nową notkę :
Wciąż boję się , aby nie przekroczyć tej cienkiej granicy
jaka jest pomiędzy zaufaniem, a naiwnością....
Oczami Liama
- Mam tylko małe pytanko... - wyszedłem z sypialni siostry. - Czy ona kiedykolwiek coś powiedziała?
- Tak oczywiście. - mama przytaknęłam. - Szczerze bardziej mówiła słowa niż zdania tzn. mówiła jak chciała coś przekazać tak to wszystko i wszystkich miała w dupie.
- Bo jak wyszliście usiadłem obok niej i powiedziałem że będzie z nami mieszkać. Nan tylko przez chwilę mi się przyglądała , a następnie powiedziała zła "Pearl".
- To jej klacz. - odpowiedziała kobieta.
- Spytałem się kto to jest. - podrapałem się po głowie. - Ona wyciągnęła zdjęcie ze spodni i mi je dała. Naprawdę musi je uwielbiać. W ogóle ile jest tych koni?
- Wiec... - mama podrapała się po głowie.
-Mam pytanko. - Louis wreszcie się odezwał. - Dlaczego się mnie przestraszyła?
- To normalne. - odparła rodzicielka kiwając głową. - Boi się mężczyzn. To 8 cud świata, że odezwała się do Liama.
- Ile jest koni? - zapytałem ponownie.
-Nie wiem. - kobieta wzruszyła ramionami. - Una nigdy mi o nich nie powiedziała. To znaczy ja jej kupiłam Pearl , a następne to znalazła. Wychowała je na te przyzwoite koniki.
- Muszę wiedzieć ile ich jest. - złapałem się za włosy. - Tak to nici ze stajni.
- A gdzie ją umieścimy? - Tommo złapał mnie za ramię. - Wiesz.... zawsze możemy wyciąć kawałek lasku z tyłu domu.
- To chyba dobre rozwiązanie. - pokiwałem głową. - Loueh jedź do Londynu. Powiedz o wszystkim reszcie i wynajmijcie ekipę która to zrobi. Tylko szybciutko. Ma być gotowe na jutro. Tak samo pokój. Ma być odzwierciedleniem jej sypialni.
- Ok Nie ma sprawy brachu. - poklepał mnie po plecach i wyszedł.
- A ty Li? - spytała się.
- Ja zostanę u was. - uśmiechnąłem się szeroko. - O ile mogę.
- Jeszcze się pytasz?! - mama przytuliła się do mnie. - Jasne że tak.
____________________________________________
Następny rozdział :) Ten był troszkę inny bo oczami Liama, ale to na początku. Przeważnie będzie paczadełkami Uny :) Może być? Liczę na komentarze... KTÓRYCH I TAK NIE BĘDZIE! :<
RiDa
1 komentarz:
kocham cie i twoje uhhhh :*
Prześlij komentarz