niedziela, 23 września 2018

Stage 31 - Nie damy jej odejść tak łatwo.




Oczami Liama



- Nie! - wrzasnąłem widząc jak Nann upada na podłogę. Nate w jednej chwili odwrócił się i zaczął uciekać z hotelu. Biec za nim czy podbiec do Uny? Nie wiedziałem w którą stronę biec i to roztrzaskało mnie na kawałki. Łzy zaczęły lecieć po moich policzkach. Pobiegłem za Natem. Czułem niewyobrażalny ból w sercu goniąc go. Pościg nie trwał długo. Przed budynkiem czekały dwa radiowozy z Zaynem i Louisem. Złapali Nate'a po czym naprędce skierowali się do mnie. Upadłem na kolana płacząc. Boję się tam wrócić zobaczyć jak odchodzi z niej życie. 
- Stary co jest?! - Zayn podbiegł podnosząc mnie. - Gdzie Una i Niall?!
- Nate ją postrzelił... - wyszeptałem. - Nie wiem czy nie jest już za późno...
- Pogrzało Cię?! - wrzasnął Tommo wyciągając telefon z kieszeni i dzwoniąc po karetkę. - Nie damy jej odejść tak łatwo. Jest naszą rodziną. 



Oczami Nialla



- Nancy?! Odezwij się proszę, nie mogę Cie stracić. - wykrzyczałem przytulając dziewczynę. Ułożyłem jej głowę na moim torsie, zbierając włosy z jej twarzy.
- Nie jest tak źle Horan nie przesadzaj. - odpowiedziała uśmiechając się do mnie. Z jej buzi zaczęła lecieć krew. Przycisnąłem rękę w miejscu postrzału aby zatamować krew. Poczułem jak moje oczy robią się mokre od łez. 
- Czemu to zrobiłaś? - zapytałem łkając. - To była najgłupsza rzecz jaką zrobiłaś w całym swoim życiu.
- Uwierz robiłam o wiele gorsze rz-rzeczy. - dziewczyna zaczęła kasłać krwią. Przeraziłem się. Gdzie są chłopcy? 
- Cichutko nie mów dużo Una. - pocałowałem ją w czoło. Blondynka przymknęła oczy wzdychając. - Nie zamykaj oczu Nann!
- Ale nie dam rady ich utrzymać. - wyszeptała. - Wiesz, że jesteś dla mnie ważny Niall? Zrobiłabym dla Ciebie wszystko.
- Obiecaj mi, że jak z tego wyjdziesz to wyjdziemy gdzieś razem. - zapytałem nie mogąc powstrzymać łez. - Na randkę.
- Randka? - otworzyła oczy uśmiechając się. Przytaknąłem, ścierając łzy z jej policzków. Pokiwała lekko głową zaczynając się krztusić ponownie. Jej ręka powędrowała do mojego policzka chcąc zetrzeć kolejne spływające łzy.
- Nie płacz Niall. Wszystko będzie dobrze. - powiedziała po czym jej ręka upadła na zimną podłogę.




Oczami Liama



Wbiegliśmy do środka w poszukiwaniu Horana i mojej siostry. Zobaczyliśmy ich w oddali jak Niall ją tuli, gładząc jej głowę.
- Nann!! - wrzasnąłem roztrzęsiony. - Niall gdzie ona została postrzelona?
- Mostek, dość blisko serca. - odpowiedział nie odwracając wzroku od dziewczyny. Uklęknąłem obok łapiąc ją za rękę.
- To moja wina. - wyszeptał blondyn po chwili ciszy. - To przeze mnie może umrzeć.
- Nawet tak nie mów. - parsknął Zayn. - To przez tego pojeba to wszystko.
- Karetka już czeka przed budynkiem chłopaki. - Lou poinformował nas. Niall wziął Nancy na ręce pędem kierując się przed hotel.
- Czy mogę jechać z wami? - zapytałem doktora kiedy mieli już odjeżdżać. - Jestem jej bratem.
- Wiem kim pan jest. - zaśmiał się facet. - Szybko, bo tracimy cenny czas na uratowanie jej życia.
Niczym torpeda wpakowałem się do karetki siadając obok nieprzytomnej Uny.
- Siostra trzymaj się. - złapałem jej rękę. - Niall Cie potrzebuje. 




Oczami Harrego



- Cii... spokojnie. - próbowałem uspokoić konie. Znalazłem je w jakiejś opuszczonej oborze na końcu miasta. Wiem, że nie powinienem sam się pisać na takie coś, ale chciałem dobrze. Szczęście Nancy jest u mnie na pierwszym miejscu. Traktuję ją jak siostrę. Wiem jak ciężko miała w życiu, przez co musiała przejść. Wybrałem numer do Lou. 
- Tommo za ile będziesz z tym lekarzem? - poirytowany zapytałem bez przywitania. - One wyglądają naprawdę źle, nie wiem co robić panikuję. 
- Styles Una została postrzelona jest już w drodze do szpitala. - powiedział przyjaciel na jednym wdechu. Nie mogłem przetworzyć ten informacji. Upadłem na kolana, ciągnąc się za włosy. - Jestem już z lekarzem w drodze. Zayn z Niallem pojechali do domu Zary po adres szpitala bo nie mają pojęcia gdzie się znajduje. 
- Złapaliście Nate'a? - zapytałem bez ogródek. Czułem jak się gotuje w środku już od samej tej wiadomości. Jeżeli to jego sprawka i nadal byłby na wolności nie ręczyłbym za siebie.
- Tak. - odparł Lou. - Hazza już dojechaliśmy. 
Rozłączyłem się wychodząc przed oborę. brunet razem z doktorem szli w moją stronę. Zaprowadziłem faceta do pociech Uny czekając, aż je zbada.
- Dwa z nich zostały otrute. - odpowiedział po 10 minutach udręki. - Ta klacz jest cała i zdrowa. Nie wiem jakiego rodzaju to trutka była, dlatego trzeba je przenieść do lecznicy i pobrać krew jak najszybciej. Inaczej może być za późno.




________________________________________
Hejka!
Wiem wiem krótki, ale postaram się pisać dłuższe :x
Nie ma co tu dużo mówić. Mam nadzieję, że się podoba. 
Pozdrowionka!
RiDa







czwartek, 20 września 2018

Stage 30 - Zdechnij w piekle Nate!



Ważna notatka pod rozdziałem!




Poczułam niewyobrażalny ból głowy. Otworzyłam powoli oczy, lecz nadal widziałam ciemność. Miałam związane ręce i nogi. Byłam w jakimś ciemnym, starym pokoju bez mebli. Leżałam na brudnym materacu w kącie pomieszczenia. Poczułam jak coś spływa mi po skroni. Musiałam się o coś uderzyć lub co bądź ktoś uderzył mnie. Liny mocno związane robiły ślady na mojej delikatnej skórze. Podniosłam się do pozycji siedzącej zdmuchując włosy z twarzy. Dobra Una skup się. Gdzie ja jestem? Gdzie moje konie?
- Witaj, myślałem że już tak Ci przywaliłem, że nie wstaniesz. - zaśmiał się brunet wchodząc do pokoju. Zmierzył mnie wzrokiem z góry do dołu uśmiechając się. Poczułam ciarki na całym ciele. Znałam to spojrzenie. Patrzył tak na mnie przed gwałtem. Una to ja twój wewnętrzny głos! Nie bój się mogło być gorzej! Może przynajmniej przeżyjesz tym razem! To ma być pocieszenie? Wynoś się z mojej głowy mam cię już po dziurki w nosie...
- Nate wypuść mnie. - powiedziałam cicho wpatrując się w ścianę.
- Żartujesz prawda? - uklęk przy mnie jeżdżąc ręką po moim udzie. - Pamiętasz to miejsce? Dużo dla Ciebie kiedyś znaczyło Nann.
- To Hotel Rondi? - wyłupiłam oczy, zwracając głowę w stronę chłopaka. - Czemu jest w takim stanie?
- Podpaliłem go kiedy wyjechałaś do Londynu z braciszkiem. - odparł z przekąsem. - Zniszczę wszystko co było i jest dla Ciebie drogie. Włącznie z tym blondaskiem na którego zapewne lecisz.
- Nic mu nie zrobisz! - wrzasnęłam próbując się wyrwać. Ten tylko zaśmiał się widząc moje nieudolne postępy. - Po prostu wypuść konie i mnie zabierz Nate. Nie będę prosić o nic więcej...
- Hm.. - zamyślony wstał otrzepując spodnie. - Cóż jakby Ci to powiedzieć Dowcipnisiowi i Evilowi nie zostało dużo czasu.
- Co ty im zrobiłeś? - poczułam jak łzy napływają mi do oczu. 
- Otrułem. - wzruszył ramionami. - Pearl jak na razie trzyma się cała. Muszę mieć jakąś kartę przetargową oprócz Ciebie skarbie.
- Zdechnij w piekle Nate!






Oczami Nialla




Dotarliśmy z Liamem w umówione miejsce. Do domu Zary. 
- Hej. - przywitałem się z Zaynem i Louisem, którzy czekali pod bramą. Li milczał od kiedy wsiedliśmy do samolotu. 
- Witajcie chłopcy. - babcia podeszła do nas z małym uśmieszkiem. - Wejdźcie do środka porozmawiamy. 
Sprawnym krokiem wszyscy weszliśmy do salonu w którym jak myślałem zastanę Harrego.
- Gdzie Hazz? - zapytałem. - Myślałem że dołączył.
- Mówił, że musi coś załatwić. - odparł Lou. - Nie pytałem dokładnie o co chodzi.
Przytaknąłem spoglądając na Liama. W dłoniach trzymał zdjęcie Nann z Nate'em. 
- Myślimy, że ten świr mógł zabrać ją w to miejsce. - dał fotografię starszej kobiecie. - Niestety nie wiemy gdzie to się znajduje.
- Oh Hotel Rondi... - mruknęła. - Został podpalony jakieś dwa miesiące temu. Opuszczony budynek i nikt nie ma wstępu do środka. Ale warto sprawdzić chłopcy. Podam wam namiary na kartce i jedźcie tam jak najszybciej. Ale jeżeli okaże się, że rzeczywiście jest tam Nancy to wezwijcie policje. Nie ryzykujcie życiem. 





Oczami Nancy




Czułam jego brudne ręce na moim ciele. Tam gdzie nie powinno ich być. Zatkał mi buzię ścierką, więc moich wrzasków i pisków nie słyszał nikt. Od 15 minut mnie molestuje, nie mogę tego znieść. W tym momencie wolałabym, żeby wydłubał mi oczy żebym nie musiała go oglądać. 
- Wiem, że to lubisz Una... - szepnął mi do ucha biorąc do ręki scyzoryk. Przejechał po moim brzuchu zostawiając krwawą kreskę wzdłuż niego. Piekło niemiłosiernie. Pociął moje ciało wracając do dobierania się do moich majtek. Głosiku pomóż mi błagam. Nie wiem co robić. A co możesz robić? Masz związane ręce idiotko!
- Halo? Una jesteś tu? - krzyknął ktoś z dołu. Nate oderwał się ode mnie spoglądając przerażony w moje oczy. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Na twoim miejscu bym się tak nie cieszył. - chłopak wyjąć zza spodni pistolet. Moje serce zaczęło bić niemiłosiernie. Zaczęłam się wiercić, próbując uwolnić związane ręce. Mój brat, moi przyjaciele są w niebezpieczeństwie, a ja nic nie mogę z tym zrobić.
- Leż grzecznie idę sprawdzić kto po Ciebie przyszedł. - puścił do mnie oczko. - Czas komuś wsadzić kulkę pomiędzy oczy.
Łzy zaczęły same z siebie płynąć. Nie wybaczę tego sobie jak któreś z nich umrze za mnie.Gdy Nate wyszedł z pokoju z całej swojej siły którą miałam w sobie wyrwałam związaną rękę robiąc sobie przy tym krzywdę. Poharatałam sobie cały lewy nadgarstek, prawdopodobnie zwichnęłam go też, gdyż bolał jak cholera. Dopiero gdy wstałam poczułam wszystkie rysy które Nate zrobił mi nożem. Piekły niemiłosiernie. Powoli otworzyłam drzwi rozglądając się dookoła. Było cicho. Za cicho...





Oczami Nialla




- Halo? Una jesteś tu? - krzyknął Liam wchodząc ze mną do budynku. Zayn razem z Louisem zostali przed hotelem zawiadamiając już w razie co policje. Miałem przeczucie, że ona gdzieś tu jest i że to dobrze się nie skończy.
- Jest tu cicho, powiedziałbym że nawet za cicho. - szepnął do mnie Li. Zaczęliśmy się rozglądać po opuszczonym miejscu. Wszystko było totalnie zniszczone, na podłodze leżało mnóstwo spalonych desek.
- Niall, Zayn napisał, że Harry znalazł konie i według niego nie wyglądają one dobrze. - powiedział do mnie Payne. - Czyli Hazza od samego początku chciał znaleźć Une i konie na własną rękę. Nie wiem czy mam się cieszyć czy bardziej być wkurwiony niż już jestem.
- Na waszym miejscu bym się nie cieszył. - na schodach pojawił się chłopak, uśmiechając się do nas szyderczo. Brunet, dość wysoki i nawet dobrze zbudowany. Zauważyłem kątem oka jak Li podwija rękawy koszuli.
- Nate ty skurwielu! - wrzasnął mój przyjaciel. - Gdzie jest Nann?!
- Leży pokrojona w pokoju na górze. - zaśmiał się wyjmując zza pleców pistolet i celując go we mnie. - Obiecałem jej, że zniszczę wszystko na czym jej zależy zaczynając od Ciebie blondasku.
Stałem wmurowany nie wiedząc co zrobić, co powiedzieć. Zszedł ze schodów stając w pewnej odległości między nami, nie spuszczając spluwy ze mnie.
- Nie musisz tego robić. - powiedziałem spokojnie, przełykając gulę w gardle.
- Nie muszę, ale to robię i zrobię. Chcę żeby cierpiała za to że mnie zostawiła. Za to, że się mnie nie słuchała.- wycharczał przez zęby.
Zamknąłem oczy czekając na wystrzał. Usłyszałem kogoś jak biegnie w naszą stronę. Nate wystrzelił, ale nic nie poczułem. Otworzyłem oczy widząc Nann wtuloną we mnie ze łzami w oczach. Przez chwilę stałem wmurowany nie wiedząc co się stało. Poczułem jak uścisk dziewczyny słabnie i pada na ziemię. Nancy została postrzelona.



_______________________________________________
No ekhm... cześć co tam?
Witajcie po tak długiej przerwie(wiem to jest niewybaczalne, ale miałam problemy prywatne no i z weną też nie było tak cudownie).
Napisałam ten rozdział dla osoby, która po tak długiej przerwie napisała komentarz z zapytaniem czy jeszcze coś tutaj napiszę. Nie spieszyło mi się myślałam, że ludzie przestali czytać opowiadania wraz z odejściem Zayna i "przerwą" One Direction. Jest mi bardzo miło, że ktoś to czyta dlatego ta daa.
Mam nadzieję że się podoba i że ktoś tu jeszcze może jest.Rozdział pisany dość szybko i sprawdzany raz, więc jak są jakieś błędy to przepraszam!
Pozdrawiam wszystkich cieplutko
RiDa