wtorek, 21 stycznia 2014

Stage 25 - Szkoda tylko , że ja nie potrafię nawet się przełamać...





- Mój były porwał moje konie. - skrzywiłam się ,a Zara wytrzeszczyła oczy. - Groził , że je zabije. Muszę tam polecieć.
- To niebezpiecznie. - zauważyła. - Chce pieniędzy?
- On chce mnie. - szepnęłam. - Co ja mam zrobić?
- Zostań moją przyjaciółką. - poprosiła. - Wiem. Głupio tak prosić. Przyjaźni nie da się kupić.
- Ale da się ją stworzyć. - złapałam ją za rękę. - Przyjaciółki?
- Przyjaciółki. - złapałyśmy się malutkimi paluszkami , przytulając.
- Pasażerowie lotu numer 359 do Michigan proszeni ustawić się przed wejściem do samolotu. Powtarzam pasażerowie lotu numer 359 proszeni  ustawić się przed wejściem do samolotu. - rozbrzmiał głos w głośnikach. Zerknęłyśmy na siebie , pędząc do wejścia. Byłyśmy pierwsze.
- Proszę bilety. - powiedział mężczyzna za ladą. Podałyśmy mu nasze wejściówki. Zapieczętował je , oddając. Weszłyśmy do tunelu , zmierzając do wejścia.
- Witam. - przywitała nas Stewardessa.
- Witamy. - odpowiedziałyśmy w tym samym momencie. Zaśmiałam się.
- Jaki masz numer siedzenia? - zapytała.
- 25. - powiedziałam. - A ty?
- 26. - wypaliła. - Ale zajebiście się zgrałyśmy.
- Nom. - przytaknęłam. Usiadłyśmy na wyznaczonych miejscach.
- Jeżeli pozwolisz to się prześpię. - ogłosiła.
- Spoko. - uśmiechnęłam się niemrawo. Zara ułożyła się przymykając oczy. Wypuściłam powietrze otwierając swój zeszyt. Nie zapisywałam go ostatnio. A powinnam. Rozpoczęłam dopisywanie kolejnych przemyśleń.



"Trzeba wielu lat by znaleźć przyjaciela , wystarczy chwila by go stracić."




"Nie można być przyjacielem dla kogokolwiek , nie będąc przyjacielem dla siebie"



"Chce trochę czasu, bo czas leczy rany."



"Jedyna wolność to zwycięstwo nad samym sobą."



- Szkoda tylko , że ja nie potrafię nawet się przełamać...




Oczami Liama


- LIAM! - wydarł mi się nad uchem Harry. - Nie ma Uny!
- Co?! - podskoczyłem , wybudzając się ze snu. Pobiegłem do pokoju mojej siostry. Nie ma jej. 
- Hazz? - zapytałem przyjaciela. - Chłopcy śpią?
- Są w kuchni. - odparł zdenerwowany. - Czekają na nas.
Zeszliśmy szybko po schodach. Przeszliśmy przez salon nie zatrzymując się ani na chwilę. Lecz coś zauważyłem.
- Hej! - zawołałem. - Chłopaki!
Na stole leżała kartka i czarna koperta. Podniosłem je.
- To list. - ogłosiłem. - I coś.
Zerknąłem na kartkę. Charakterystyczne pismo Nann.
- Ona.... - nie mogłem przełknąć guli formującej się w gardle. - Wyjechała.
- Co?! - wykrzyczał Niall , wyrywając mi kartkę. Poczułem coś mokrego na policzku. Otarłem łzę , wyjmując z koperty list , pendrive i zdjęcia koni.
- Słuchajcie... - zacząłem.


Cześć Ślicznotko!
Pamiętasz mnie jeszcze? A może pamiętasz las? Nancy moja kochana. Dlaczego uciekłaś? Aż tak było Ci samotnie beze mnie? Czy już nie mogłaś poczekać kilka dni? Mielibyśmy wspaniałą powtórkę z tamtej nocy. Oczywiście kumple też są zawiedzeni. Jak pewnie zauważyłaś twoi przyjaciele zniknęli. Moja sprawka? Nie. Skądże. Pomogła mi pewna osoba. I ty ją dobrze znasz. Nie rozróżniam. Nicole czy Ruth? Achhh.... Obydwie są przecudowne. Lecz tym masz to coś. A teraz prosto z mostu. Przebywam w Michigan , gdzie bardzo gorąco Ciebie zapraszam. No i Pearl również. Nie chce pieniędzy. Chce coś o wiele cenniejszego. Chce Ciebie.
Nate xxxx


- Czyli po to chciała wyjechać. - powiedział Zayn. - Chce odzyskać konie. 
- Obiecała , że wróci. - zwrócił uwagę Harry.
- I ty w to wierzysz? - rzekł bezlitośnie Niall. - On ją zgwałci , zabije i zakopie.
- Wypluj to!! - wrzasnął Louis. Tak. Louis. Nie zareagowałem. Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Nann miała taką przeszłość i mi nic nie powiedziała? Wiem , że się powtarzam. I jeszcze Ruth i Nicole. Dlaczego własne siostry?
- Dał jakieś namiary? - wtrącił Hazz. Pokręciłem przecząco głową. 
- Co robimy? - zapytał po chwili ciszy Mulat.
- Lecimy do Michigan.



Oczami Nancy


- Una. - poczułam szturchanie. - Nancy. Lądujemy.
- Co? - otworzyłam zmęczone powieki. Przed twarzą ukazała mi się uśmiechnięta Zara.
- Lądujemy. - powtórzyła , śmiejąc się. - Budź się.
- Ah spoko. - zapięłam pasy. Zauważyłam , że mój stolik jest posprzątany. - Schowałaś mój notatnik?
- Tak. - pokiwała głową. - Fajnie piszesz. Przepraszam , że czytałam , ale był otwarty.
- Nic się nie stało. - pokręciłam głową. - Wiesz to takie moje złote myśli. 
- Ja też taki pisałam. - oświadczyła brunetka. - Ale postanowiłam to zostawić.
- Dlaczego? - spytałam. Właśnie pilot , wylądował na pasie startowym. 
- Stwierdziłam , że to bez sensu. - wzruszyła ramionami. - I tak nie znajdę przyjaciółki i tak. Ale już znalazłam.
- Więc co mi proponujesz? - zapytałam po chwili ciszy. Właśnie , mogłyśmy wstać z miejsc i wysiąść z samolotu.
- Rób co uważasz. - podkreśliła, podając mi rękę i pomagając wyjść z tłumu. - Masz mnie i brata. No i Sheeri.
- Właśnie tak ogólnie to ona też była w samolocie?
- Tak. - pokiwała głową. - Nie chcieli mi pozwolić ją zabrań na pokład, więc targała się z bagażami.
- Ojć. - skrzywiłam się. -Jaka to rasa?
- Akbash. - zachichotała , a ja spojrzałam na nią. - Wiedziałam. Nie znasz.
- Dziwna nazwa. - wzruszyłam ramionami. - Chodź. Idziemy po walizki.
- I po Sheeri. - wspomniała. Stanęłyśmy przy taśmie , czekając aż nasze zguby się pojawią.
- To moja! - zawołałam , łapiąc torbę w ręce. Niedługo później Zara miała przy sobie małą walizkę.
- Gdzie psiak? - spytałam.
- Panno Thomas. - usłyszałyśmy za plecami. Za nami stał pracownik z psem na smyczy. Suczka była średniego rozmiaru. Miała białą , nie zbyt krótką sierść. I piękne niebieskie oczy.
- Jaka śliczna. - zachwycona dotknęłam pyska zwierzęcia. Długi , różowy język wysunął się aby oblizać moją rękę. Zachichotałam.
Zgodnie wyszłyśmy z lotniska. Pytanie nasunęło mi się niczym lecąca strzała. Co teraz?
- Więc..... - zaczęłam. - Tutaj się pożegnamy.
Brunetka złapała mnie za mały paluszek.
- Pamiętasz co sobie obiecałyśmy? - przypomniała. - Przyjaciółki. A przyjaciele trzymają się razem.
- Muszę go znaleźć. - wyszeptałam zdruzgotana.
- A ja Ci w tym pomogę...




_________________________________________________________
Więc tak. Liczyłam na więcej komentarzy niż 5 , ale nie wybrzydzam ;P 
Nowy pojawi się trochę później , bo muszę nadgonić inne blogi i 
wprawić się z powrotem w stan taki , że będę się ze wszystkim 
wyrabiała. Cóż tu dużo mówić. Pozdrawiam i liczę na komentarze! :D
PS: Dzięki za pytania na asku! Prosiłabym też o lajki xd
Sheeri <33 (Rida)



Znalezione obrazy dla zapytania tumblr horse


Szantaż!




Słuchajcie xd Nawet nie wiecie jaką mam z siebie bekę. Zapomniałam hasła do aska. Więc założyłam nowe. Miło by było jakby ktoś wszedł i pozadawał pojebane , idiotyczne lub jakie tam chcecie pytania ;3 Jeżeli będzie ich trochę jak i lajków (ja wymuszacz XD) wstawię nowy rozdział , w wiedzcie , że jest w pełni gotowy ;) Wystarczy nacisnąć "Opublikuj". No to co? Szantaż?
Linko do asko : http://ask.fm/Sheerima
Rida




piątek, 17 stycznia 2014

Stage 24 - Co ja mam zrobić?




Przymknęłam oczy , otwierając czarną kopertę. Błądziłam wzrokiem po literkach , szukając sumy pieniędzy. O dziwo - nie było jej. 
- Więc tak.... - zarzuciłam się szlochem. - Jestem wam w najbliższym czasie potrzebna? Wyjeżdżam.
Usłyszałam jak Liam krztusi się pitą w tym momencie wodą. Wszyscy wytrzeszczyli oczy.
- Nie wygłupiaj się Una. - warknął Louis. - W takim razie gdzie jedziesz?
- Do Michigan. - burknęłam ponownie zerkając na treść groźby.
- Po co? - wtrącił Zayn.
- A dlaczego by nie? - syknęłam , czując jak pod powiekami zbierając mi się łzy. - Wy osądzacie mnie o zdradę , mój brat mi nie wierzy , a konie porwał to nie znaczy...
- Porwał?! - zawołał Harry , wstając. - To on?!
- Jaki On? - zapytał Niall.
- Jakbyś ruszył głową to może zrozumiałbyś co twoja dziewczyna mówiła Ci o swojej przeszłości! - wykrzyknął zdenerwowany Styles.
- Nate.. - szepnęłam. Niespodziewanie poczułam silne ramiona oplatające mnie w talli. Liam.
- Przepraszam Nann. - pocałował mnie w płatek ucha. - Ja nie chciałem. Szastały mną emocje.
- Załóżmy , że Ci wierzę. - wtuliłam się w jego klatę. - Załatw mi bilet. Na jutro.
- Jadę z tobą. - obok mnie stanął Hazz. - Pomogę Ci.
- Chyba w seksie. - mruknął mój chłopak. Poczułam jak dostaje w twarz. Fala emocji zalała mnie od stóp do głów. Gwałt. Rozczarowanie. Ból i strach. Zanim blondyn zrozumiał aluzję ja już dawno siedziałam skulona w kącie swojej sypialni. Zamknęłam drzwi na klucz. Chłopcy się do mnie dobijali , ale wiedzieli , że to na nic. Słychać było tylko wulgaryzmy kierowane w stronę mojego,słodkiego Irlandczyka.



Miłość jest to jakieś nie wiadomo co przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego.



Następnego Dnia




Sen o gwałcie przerwał całą sielankę zwaną snem. Cała spocona podniosłam się na łóżku. Przetarłam oczy , poprawiając włosy. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. 4 w nocy. To dobrze czy źle? Bo nie odróżniam po wczorajszym. Westchnęłam zsuwając z nóg kołdrę. Podeszłam do szafy wyjmując z góry torbę podróżniczą. Wpakowałam w nią kilka ubrań , buty na zmianę oraz inne najpotrzebniejsze rzeczy. Rzuciłam ją na łóżko , włączając laptopa. Podczas logowania , wybrałam dla siebie ubrania na podróż. Obmyłam się szybko pod prysznicem , zakładając na siebie wybrany komplet. Zawiązałam vansy , po czym stanęłam prze lustrem. Czy dobrze robię wyjeżdżając do niego? Dla koni? Wypuściłam powietrze zamawiając bilet na 7.30. Jest 5. Mam jeszcze trochę czasu. Posprzątałam pokój , zamykając laptopa. Wyjęłam spod paneli moją kopertę z pieniędzmi od babci. Równe 10 tysięcy. Wzięłam dwa , resztę chowając. Wyrwałam z zeszytu kartkę zapisując na niej list. 


CHŁOPCY!
Wyjechałam. Przepraszam. Musiałam. To dla moich koni. Tak. To Nate wrócił. Spełnię każdą jego prośbę , aby tylko odzyskać moich przyjaciół. Wy też nimi jesteście. Lecz tak powinno być. Nie wiem jak to się skończy. Wrócę. Obiecuję. Tylko.....tylko mnie nie szukajcie. Wiem to idiotyczne z mojej strony , bo i tak wiem co zrobicie. Powiedźcie Niallowi , że mu wybaczam , mimo tego , iż on mnie nie chce.  Niall - Kocham Cię. Nigdy nie przestałam. Ja i Harry - Tylko przyjaciele. Liam - jesteś dla mnie najważniejszy braciszku. Zayn , Louis , Harry - trzymajcie za mnie kciuki. 
Wrócę obiecuję  
Una <3333


Pojedyncza łza spłynęła na kartkę zostawiając na niej mokry ślad. Zacisnęłam oczy , nie pozwalając kolejnej łzie wypłynąć na zewnątrz. Muszę być silna. Wstałam , wkładając telefon do kieszeni. Zabrałam torbę i laptopa schodząc do salonu. Zostawiłam kartkę na stole. Obok położyłam kopertę od Nate'a. Chce , żeby przeczytali. Chce , żeby wiedzieli w jakie bagno wchodzę. 
Założyłam kurtkę przekładając torbę przez ramię. Druga siatka w prawą dłoń. Wyszłam z domu , zamykając za sobą drzwi. Pędem ruszyłam do niedalekiego przystanku autobusów. Jest 6.10. Na luzie. Usiadłam na ławce czekając na busa. Włożyłam słuchawki do uszy puszczając piosenkę - Rihanna - What Now. Po dokładnie 5 minutach usiadłam w pustym busie. 


Przed lotniskiem - 6.47


Weszłam na wielką halę. Podeszłam po odbiór biletu , ustawiając się od razu w kolejce. Równe 10 minut i jestem na wolności. Zasiadłam na krześle. Odetchnęłam , pocierając ręce o uda. Przymknęłam lekko oczy. 
- Mogę się dosiąść? - usłyszałam ciche pytanie. Otworzyłam powieki , widząc przed sobą speszoną dziewczynę.
Brunetka , niższa ode mnie. Szare oczy , kolczyk w nosie. Ubrana w sukienkę.
- Jasne. - uśmiechnęłam się ciepło. - Siadaj.
Nieznajoma dosiadła się , kładąc swoją torebkę na kolana.
- Zara. - przedstawiła się. - Jestem Zara.
- Nancy. - odpowiedziałam nieśmiało. - Ale mówią do mnie Una.
- Ładnie. - spojrzała na mnie. - Podoba mi się twoja bluzka. Mogę wiedzieć , gdzie ją kupiłaś?
- W Cropp'ie. - powiedziałam. - Lecisz do Michigan?
- Tak. - pokiwała głową. - Lecę odwiedzić babcię. A ty?
- Emh... - zniesmaczyłam się. - U mnie to trochę skomplikowane.
- Mamy czas. - przesiadła się tak ,aby mogła siedzieć na przeciw mnie. - Mam na imię Zara Thomas. Mam 18 lat. Mieszkam sama w Londynie. Pochodzę z Michigan. Moi rodzice nie żyją. Mam psa o imieniu Sheeri. Nie mam chłopaka. Teraz ty.
Uśmiechnęła się szeroko. Czyżby chciała mnie poznać?
- Więc nazywam się Nancy Payne. Mam także 18 lat. Mieszkam z bratem w Londynie. Pochodzę z Wolverhampton. Nie mam kontaktu z rodzicami. Uwielbiam konie. Mam chłopaka, ale nie mam przyjaciół.
- Też mam podobnie. - westchnęła. - Nawet nie wiem czy jest sens życia. Mam tylko moją suczkę. Nikt poza nią. Co jest powodem , że wyjeżdżasz?
- Mój były porwał moje konie. - skrzywiłam się ,a Zara wytrzeszczyła oczy. - Groził , że je zabije. Muszę tam polecieć.
- To niebezpiecznie. - zauważyła. - Chce pieniędzy?
- On chce mnie. - szepnęłam. - Co ja mam zrobić?
- Zostań moją przyjaciółką...






_____________________________________________


Siema wszystkim!
Nie nie powracam xd Nadal mam dołek ,ale postanowiłam wstawić coś na bloga.
Czego się nie robi dla czytelników :)
Chcę wam także mocno podziękować za 9 komentarzy pod poprzednim O WIELE ZA KRÓTKIM rozdziałem xd
Podoba się? Czy dobrze robię wkręcając Zarę w pojebany świat naszej bohaterki? ;3 
Czy to będzie przyjaźń?
Tego dowiecie się w dalszej części :D
Liczę na komentarze i pozdrawiam!
RiDa





wtorek, 14 stycznia 2014

Stage 23 - Cokolwiek się stało , słuchaj serca.




- Z ręką na sercu powiadamiam Cię , iż Niall James Horan przeprosił twego brata. - stanęliśmy przed stajnią. Wypuściłam powietrze otwierając drzwi. To co zobaczyłam kompletnie mnie zszokowało.
- Gdzie moje konie? - wrzasnęłam , podbiegając do boksu Pearl. Pusto. Dwa pozostałe też. Wkurwiona usiadłam na stogach siana. I nagle poczułam coś pod sobą. Podniosłam się , zerkając na suszoną trawę. Leżała tam koperta. Czarna koperta. Przerażona podniosłam ją drżącymi dłońmi. Otworzyłam ją powoli. Zayn cały czas stał obok mnie , patrząc. Wyjęłam z niej kartkę , pendrive i zdjęcia moich koni.
- Jebany skurwysyn. - wysyczałam przez łzy. Nate. On wrócił.
- Kto to? - zapytał chłopak. Zerknęłam na niego smutna. Pokręciłam przecząco głową. To nie ma sensu. Czy można go bardziej znienawidzić? Załkałam załamana , wychodząc ze stajni. Biegiem ruszyłam do domu. Wpadłam jak oszalała , przewracając w salonie wazon , a na schodach biednego Louisa.
- Una! - krzyknął za mną brat. - Co się stało?!
Zamknęłam z trzaskiem drzwi. Oparłam się o nie , zjeżdżając na podłogę. Zaczęłam rzewnie płakać. Czemu? Czemu moi przyjaciele? W nienawiści jest strach, którego nie mogłam pozbyć się w ogóle. Przez następne miesiące wydawało mi się , że żyję za karę. Nienawidziłam poranków. Przypominały mi , że noc ma swój koniec i trzeba znowu radzić sobie z myślami. A teraz? Teraz marzę jedynie o wiecznym odpoczynku. Przerażenie , lęk i strach wypełniły moje koniuszki nerwów od tamtego zdarzenia w lesie. W podświadomości wiem , iż to nadal unosi się wokół mnie. Nie potrafię zapomnieć.
Niespodziewanie do pokoju wszedł Harry. Skuliłam się obok, zarzucając szlochem. Chłopak kucnął przede mną.
- Nie płacz. - szepnął tuląc mnie do siebie. - Cokolwiek się stało , słuchaj serca.
- Dlaczego mam słuchać serca? - zapytałam ocierając mokre policzki.
- Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdybyś udawała , że nie słyszysz , o czym mówi , nadal będzie biło w twojej piersi  i nie przestanie powtarzać Ci tego , co myśli o życiu czy świecie. W tym wypadku o danej sytuacji. - Odgarnął moje włosy. - Nancy otwórz się przed nami. Trzymając to w środku niszczysz siebie jeszcze bardziej niż jesteś
- Ale.... - zaczęłam cicho.- Ja nie wiem od czego zacząć. 
- Co to jest? - podniósł czarną kopertę. - Zayn mówił , że uciekły konie.
Zaśmiałam się  z rozbawienia. 
- Chodź loczek. - wstałam z podłogi. - Wszytko wam wytłumaczę. 
Złapałam go za rękę , kierując się do salonu. Na fotelu siedział Liam , a na kanapie reszta. Kiedy Niall mnie zobaczył , momentalnie podskoczył podchodząc do mnie. Krok przede mną cofnął się. Podniosłam brew do góry.
- Czyli ja już nie jestem tym jedynym? - zapytał ze złością. Ja i Harry?
- Tylko go trzymałam za rękę. - dotknęłam ramienia chłopaka. Strącił moją dłoń. Zabolało.
- Niall.... - wyszeptałam. Fuknął siadając na drugi fotel. Nawet na mnie nie spojrzał. Pomachałam powiekami nie chcąc się rozpłakać. Harry zajął miejsce Horana. Ja nie miałam gdzie usiąść. Podeszłam do Zayna , chcąc usiąść mu na kolana. Odepchnął mnie.On też?! 
- Idź do Harrego... - mruknął. Zerknęłam na Louisa. Miał wzrok zabójcy. Mój brat? Nawet nie próbuję. Czyli oprócz porwania moich podopiecznych , dochodzi następny problem. Odpowiedzcie mi na pytanie czy zwykła pomoc opłaca? Ma swoje negatywne i pozytywne strony? Szczęście mignęło mi tylko na moment , na moment tylko się ukazało po to , aby uczynić moje życie smutniejszym i okrutniejszym. 
Przymknęłam oczy , otwierając czarną kopertę. Błądziłam wzrokiem po literkach , szukając sumy pieniędzy. O dziwo - nie było jej. 
- Więc tak... - zarzuciłam się szlochem. - Jestem wam w najbliższym czasie potrzebna? Wyjeżdżam.




_____________________________________
Więc....czy jestem wam w najbliższym czasie potrzebna? Otóż popadam w lekkie dołki związanie z codziennością i szkołą. Trudno mi pisać w stresie. Wybaczycie? Czy macie mi to za złe? Podoba się rozdział? Liczę na szczere komentarze i pozdrawiam :*
RiDa 

piątek, 3 stycznia 2014

Stage 22 - I znów mam ochotę pierdolnąć uczuciami w ścianę.




Oczami Nialla


- To nie tak jak myślisz! - wrzasnąłem. Zakład nie dotyczył Uny. O nie. Nie mógłbym jej tego zrobić. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Jest zbyt krucha na takie traktowanie.
- Stary jesteś moim przyjacielem i bardzo chciałbym w to uwierzyć. - wyznał Liam. - Ale nie potrafię. Jaki zakład?
- Razem z Harrym wpadliśmy na pomysł dotarcia do..... - zacząłem.
- Ruth. - dokończył loczek , podchodząc do nas. - Chodziło nam tylko o wypytanie jej , gdzie mieszka były Nancy.
- Po co wam to było? - moja księżniczka wyszła z pokoju. Mój wzrok momentalnie powędrował na dziewczynę. Miała zmartwiony wyraz twarzy.
- Nie mówiliśmy Ci tego Li , ale on tutaj był. - blondynka zachłysnęła się powietrzem. - Kiedy zostałem sam z Harrym. Zapukał do naszych drzwi. Odparł , że twoja siostra nakierowała go tutaj.
- Nie sądziłem , że to zajdzie tak daleko. - mruknął Payne. - Najpierw mama , teraz moja siostra.
- A ty miałeś je przed Nann. - wypaliłem. Spojrzał na mnie smutny. Poczułem jak ktoś przytula się do mojego boku.
- Nie musiałeś mu tego wypominać.. - szepnęła w moją klatkę. - Było to nie na miejscu.
- Należało mu się. - ucałowałem ją w czoło.



Oczami Nancy


Nie było to zbyt miłe co powiedział Niall. Uraził Liama i ja to wiem. Prawda boli. Kurz wspomnień zakłóca oddech teraźniejszości.
- I znów mam ochotę pierdolnąć uczuciami w ścianę. - warknęłam pod nosem. Skierowałam się do wyjścia , do żwirowej , tak dobrze mi znanej ścieżki. Wdycham mroźne powietrze z nadzieją , że zamrozi mi moje wnętrze... moje pogmatwane uczucia. Jak już było dobrze , to musiało się spierdolić. Zawsze tak jest. Czy to fikcja czy zwykła , szara rzeczywistość. Nigdy nie będzie idealnie.
- Una zaczekaj! - męski głos rozbrzmiał za mną. Odwróciłam głowę , aby spotkać zmartwioną twarz Zayna.
- Co jest? - spytałam , próbując wymusić uśmiech. Oj niegrzeczna dziewczynka.
- Nie udawaj mała. - pogłaskał mnie po włosach. - Liamowi przejdzie.
- Nie jestem tego taka pewna. - westchnęłam. - Co Niall mu powiedział? Jak wyszłam?
- Nic konkretnego. - wzruszył ramionami. - Tylko , że przeprasza.
- Żartujesz? - podniosłam brwi do góry. - Malik to nie jest śmieszne.
- Z ręką na sercu powiadamiam Cię , iż Niall James Horan przeprosił twego brata. - stanęliśmy przed stajnią. Wypuściłam powietrze otwierając drzwi. To co zobaczyłam kompletnie mnie zszokowało.
- Gdzie moje konie?



______________________________________________
Przepraszam , że rozdział jest krótki. Nie miałam zbytnio weny :/
Pozdrawiam
RiDa


Podobny obraz

Informacja!





JEŻELI KTOKOLWIEK MA DO MNIE PYTANIA W SPRAWIE BLOGA TAK JAK DOMIINIKAA TO PROSZĘ OTO MÓJ E-MAIL :




magda39@amorki.pl