Ważna notatka pod rozdziałem!
Poczułam niewyobrażalny ból głowy. Otworzyłam powoli oczy, lecz nadal widziałam ciemność. Miałam związane ręce i nogi. Byłam w jakimś ciemnym, starym pokoju bez mebli. Leżałam na brudnym materacu w kącie pomieszczenia. Poczułam jak coś spływa mi po skroni. Musiałam się o coś uderzyć lub co bądź ktoś uderzył mnie. Liny mocno związane robiły ślady na mojej delikatnej skórze. Podniosłam się do pozycji siedzącej zdmuchując włosy z twarzy. Dobra Una skup się. Gdzie ja jestem? Gdzie moje konie?
- Witaj, myślałem że już tak Ci przywaliłem, że nie wstaniesz. - zaśmiał się brunet wchodząc do pokoju. Zmierzył mnie wzrokiem z góry do dołu uśmiechając się. Poczułam ciarki na całym ciele. Znałam to spojrzenie. Patrzył tak na mnie przed gwałtem. Una to ja twój wewnętrzny głos! Nie bój się mogło być gorzej! Może przynajmniej przeżyjesz tym razem! To ma być pocieszenie? Wynoś się z mojej głowy mam cię już po dziurki w nosie...
- Nate wypuść mnie. - powiedziałam cicho wpatrując się w ścianę.
- Żartujesz prawda? - uklęk przy mnie jeżdżąc ręką po moim udzie. - Pamiętasz to miejsce? Dużo dla Ciebie kiedyś znaczyło Nann.
- To Hotel Rondi? - wyłupiłam oczy, zwracając głowę w stronę chłopaka. - Czemu jest w takim stanie?
- Podpaliłem go kiedy wyjechałaś do Londynu z braciszkiem. - odparł z przekąsem. - Zniszczę wszystko co było i jest dla Ciebie drogie. Włącznie z tym blondaskiem na którego zapewne lecisz.
- Nic mu nie zrobisz! - wrzasnęłam próbując się wyrwać. Ten tylko zaśmiał się widząc moje nieudolne postępy. - Po prostu wypuść konie i mnie zabierz Nate. Nie będę prosić o nic więcej...
- Hm.. - zamyślony wstał otrzepując spodnie. - Cóż jakby Ci to powiedzieć Dowcipnisiowi i Evilowi nie zostało dużo czasu.
- Co ty im zrobiłeś? - poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Otrułem. - wzruszył ramionami. - Pearl jak na razie trzyma się cała. Muszę mieć jakąś kartę przetargową oprócz Ciebie skarbie.
- Zdechnij w piekle Nate!
Oczami Nialla
Dotarliśmy z Liamem w umówione miejsce. Do domu Zary.
- Hej. - przywitałem się z Zaynem i Louisem, którzy czekali pod bramą. Li milczał od kiedy wsiedliśmy do samolotu.
- Witajcie chłopcy. - babcia podeszła do nas z małym uśmieszkiem. - Wejdźcie do środka porozmawiamy.
Sprawnym krokiem wszyscy weszliśmy do salonu w którym jak myślałem zastanę Harrego.
- Gdzie Hazz? - zapytałem. - Myślałem że dołączył.
- Mówił, że musi coś załatwić. - odparł Lou. - Nie pytałem dokładnie o co chodzi.
Przytaknąłem spoglądając na Liama. W dłoniach trzymał zdjęcie Nann z Nate'em.
- Myślimy, że ten świr mógł zabrać ją w to miejsce. - dał fotografię starszej kobiecie. - Niestety nie wiemy gdzie to się znajduje.
- Oh Hotel Rondi... - mruknęła. - Został podpalony jakieś dwa miesiące temu. Opuszczony budynek i nikt nie ma wstępu do środka. Ale warto sprawdzić chłopcy. Podam wam namiary na kartce i jedźcie tam jak najszybciej. Ale jeżeli okaże się, że rzeczywiście jest tam Nancy to wezwijcie policje. Nie ryzykujcie życiem.
Oczami Nancy
Czułam jego brudne ręce na moim ciele. Tam gdzie nie powinno ich być. Zatkał mi buzię ścierką, więc moich wrzasków i pisków nie słyszał nikt. Od 15 minut mnie molestuje, nie mogę tego znieść. W tym momencie wolałabym, żeby wydłubał mi oczy żebym nie musiała go oglądać.
- Wiem, że to lubisz Una... - szepnął mi do ucha biorąc do ręki scyzoryk. Przejechał po moim brzuchu zostawiając krwawą kreskę wzdłuż niego. Piekło niemiłosiernie. Pociął moje ciało wracając do dobierania się do moich majtek. Głosiku pomóż mi błagam. Nie wiem co robić. A co możesz robić? Masz związane ręce idiotko!
- Halo? Una jesteś tu? - krzyknął ktoś z dołu. Nate oderwał się ode mnie spoglądając przerażony w moje oczy. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Na twoim miejscu bym się tak nie cieszył. - chłopak wyjąć zza spodni pistolet. Moje serce zaczęło bić niemiłosiernie. Zaczęłam się wiercić, próbując uwolnić związane ręce. Mój brat, moi przyjaciele są w niebezpieczeństwie, a ja nic nie mogę z tym zrobić.
- Leż grzecznie idę sprawdzić kto po Ciebie przyszedł. - puścił do mnie oczko. - Czas komuś wsadzić kulkę pomiędzy oczy.
Łzy zaczęły same z siebie płynąć. Nie wybaczę tego sobie jak któreś z nich umrze za mnie.Gdy Nate wyszedł z pokoju z całej swojej siły którą miałam w sobie wyrwałam związaną rękę robiąc sobie przy tym krzywdę. Poharatałam sobie cały lewy nadgarstek, prawdopodobnie zwichnęłam go też, gdyż bolał jak cholera. Dopiero gdy wstałam poczułam wszystkie rysy które Nate zrobił mi nożem. Piekły niemiłosiernie. Powoli otworzyłam drzwi rozglądając się dookoła. Było cicho. Za cicho...
- Halo? Una jesteś tu? - krzyknął ktoś z dołu. Nate oderwał się ode mnie spoglądając przerażony w moje oczy. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Na twoim miejscu bym się tak nie cieszył. - chłopak wyjąć zza spodni pistolet. Moje serce zaczęło bić niemiłosiernie. Zaczęłam się wiercić, próbując uwolnić związane ręce. Mój brat, moi przyjaciele są w niebezpieczeństwie, a ja nic nie mogę z tym zrobić.
- Leż grzecznie idę sprawdzić kto po Ciebie przyszedł. - puścił do mnie oczko. - Czas komuś wsadzić kulkę pomiędzy oczy.
Łzy zaczęły same z siebie płynąć. Nie wybaczę tego sobie jak któreś z nich umrze za mnie.Gdy Nate wyszedł z pokoju z całej swojej siły którą miałam w sobie wyrwałam związaną rękę robiąc sobie przy tym krzywdę. Poharatałam sobie cały lewy nadgarstek, prawdopodobnie zwichnęłam go też, gdyż bolał jak cholera. Dopiero gdy wstałam poczułam wszystkie rysy które Nate zrobił mi nożem. Piekły niemiłosiernie. Powoli otworzyłam drzwi rozglądając się dookoła. Było cicho. Za cicho...
Oczami Nialla
- Halo? Una jesteś tu? - krzyknął Liam wchodząc ze mną do budynku. Zayn razem z Louisem zostali przed hotelem zawiadamiając już w razie co policje. Miałem przeczucie, że ona gdzieś tu jest i że to dobrze się nie skończy.
- Jest tu cicho, powiedziałbym że nawet za cicho. - szepnął do mnie Li. Zaczęliśmy się rozglądać po opuszczonym miejscu. Wszystko było totalnie zniszczone, na podłodze leżało mnóstwo spalonych desek.
- Niall, Zayn napisał, że Harry znalazł konie i według niego nie wyglądają one dobrze. - powiedział do mnie Payne. - Czyli Hazza od samego początku chciał znaleźć Une i konie na własną rękę. Nie wiem czy mam się cieszyć czy bardziej być wkurwiony niż już jestem.
- Na waszym miejscu bym się nie cieszył. - na schodach pojawił się chłopak, uśmiechając się do nas szyderczo. Brunet, dość wysoki i nawet dobrze zbudowany. Zauważyłem kątem oka jak Li podwija rękawy koszuli.
- Nate ty skurwielu! - wrzasnął mój przyjaciel. - Gdzie jest Nann?!
- Leży pokrojona w pokoju na górze. - zaśmiał się wyjmując zza pleców pistolet i celując go we mnie. - Obiecałem jej, że zniszczę wszystko na czym jej zależy zaczynając od Ciebie blondasku.
Stałem wmurowany nie wiedząc co zrobić, co powiedzieć. Zszedł ze schodów stając w pewnej odległości między nami, nie spuszczając spluwy ze mnie.
- Nie musisz tego robić. - powiedziałem spokojnie, przełykając gulę w gardle.
- Nie muszę, ale to robię i zrobię. Chcę żeby cierpiała za to że mnie zostawiła. Za to, że się mnie nie słuchała.- wycharczał przez zęby.
Zamknąłem oczy czekając na wystrzał. Usłyszałem kogoś jak biegnie w naszą stronę. Nate wystrzelił, ale nic nie poczułem. Otworzyłem oczy widząc Nann wtuloną we mnie ze łzami w oczach. Przez chwilę stałem wmurowany nie wiedząc co się stało. Poczułem jak uścisk dziewczyny słabnie i pada na ziemię. Nancy została postrzelona.
_______________________________________________
No ekhm... cześć co tam?
Witajcie po tak długiej przerwie(wiem to jest niewybaczalne, ale miałam problemy prywatne no i z weną też nie było tak cudownie).
Napisałam ten rozdział dla osoby, która po tak długiej przerwie napisała komentarz z zapytaniem czy jeszcze coś tutaj napiszę. Nie spieszyło mi się myślałam, że ludzie przestali czytać opowiadania wraz z odejściem Zayna i "przerwą" One Direction. Jest mi bardzo miło, że ktoś to czyta dlatego ta daa.
Mam nadzieję że się podoba i że ktoś tu jeszcze może jest.Rozdział pisany dość szybko i sprawdzany raz, więc jak są jakieś błędy to przepraszam!
Pozdrawiam wszystkich cieplutko
RiDa
1 komentarz:
Oczywiście, że jestem! Nawet nie wiesz, jak długo czekałam na ten rozdział.
Przyznam się szczerze, że powoli zaczynałam tracić już wiarę w to, że wrócisz, dlatego dziękuję, że poinformowałaś mnie o tym w komentarzu. Raz na jakiś czas tu zaglądałam, ale jak widać nadzieja umiera ostatnia i jesteś! Bardzo się cieszę! :D
Jestem i będę. O to nie musisz się martwić. Czuję się zaszczycona, że moja osoba zmotywowała Cię do pisania.
Rozdział jest boski! Ale gdybym dorwała tego cholernego Nate'a, to bym mu chyba nogi z dupy powyrywała!
Biedne konie... Mam jednak nadzieję, że to nie jest dla nich koniec i uda się je uratować.
Jak on mógł postrzelić Nancy?! I jeszcze ta scena próby gwałtu... Raz mu nie wystarczył? On ma coś z głową! Przecież to psychol! Oby policja przyjechała i złapała tego gościa. Chociaż w przypadku takich "ludzi" (bo ja bym go człowiekiem nie nazwała), to się ich wykastrować powinno!
Nancy musisz przeżyć!
To się porobiło... Mam nadzieję, że nie będziesz mnie długo trzymała w niepewności i niedługo pojawi się kolejny rozdział. Kiedy będę mogła się go spodziewać?
Nie byłabym sobą, gdybym osobom utalentowanym nie napisała, co o nich myślę... A więc masz talent, kobieto! <3 Ta historia jest naprawdę wciągająca. Nie chciałabyś mi oddać trochę swojego talentu?
I na koniec chciałabym się jeszcze odnieść, co do jednej rzeczy. W komentarzu u mnie napisałaś, że przeczytasz moje "wypociny", aby mi się odwdzięczyć. Nie chciałabym, żebyś się do tego zmuszała, bo czujesz taką powinność. Czy będziesz czytać to, co piszę i komentować czy nie, to nie wpłynie na moje czytanie oraz komentowanie u Ciebie. Nie zmienia to faktu, że bardzo bym się cieszyła, gdybyś przeczytała. Jednak nie chciałabym, abyś to robiła z przymusu. Jeśli Ci się spodoba - bardzo się cieszę i zapraszam do komentowania, jeśli się nie spodoba - nie zmuszaj się. To nie o to chodzi.
I jak widzisz, są jeszcze osoby, które czytają opowiadania o 1D. W końcu ja sama też o nich piszę :D
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;*
https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com
Prześlij komentarz