Są tacy , którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna , bo człowiek uciekając od miłości , ucieka od samego życia. Ja właśnie taka jestem.
Od pięciu dni jestem już w izolatce. I muszę stwierdzić , że powoli niszczę się od środka. Nie mam pojęcia dlaczego ale Niall mnie nie odwiedza. Przecież
- Dzień dobry ja do Nancy Payne.
- Przykro mi , ale pani Payne nie pozwoliła spotykać się Nann z kimkolwiek.
- Jak to?
- Tak to. Proszę już wyjść.
- Muszę się z nią zobaczyć!
- Ochrona , zabrać go stąd...
Taka już jest rzeczywistość. A teraz wczujcie się w moją rolę. Siedzicie całe dnie na krześle, tępo wpatrując się w świat za kratami. Nic nie jecie, od czasu do czasu ugryziecie owoce przyniesione przez NIEGO. Ja właśnie tak robię. Nie dlatego , aby zrobić im na złość....chociaż to też po części prawda. Nie wiem w jakim celu matka nie pozwala się mi z nikim witać. Właściwie to godzinę temu wyszła ode mnie. A weszła mówiąc: Cześć córciu jak tam u Ciebie?

Tak kuźwa pomaga , że nie mam ochoty żyć. Chcę do moich koni. Do Eleanor. Danielle i Perrie nie miałam jeszcze okazji poznać więc nie wiem. Ale tęsknię za El. Jest świetna. BUT I'm Fine. Nic się przecież nie dzieje.
- Mogę? - usłyszałam szept. Nawet nie raczyłam odwrócić głowy. Nie mam pojęcia kto przyszedł. Mam wyjebane. Gdy dana osoba podeszła , odwróciłam głowę.
- El? - szepnęłam ledwo słyszalnie. - Jak Cię wpuścili?
- Przyjechałam z Lou. - usiadła obok mnie. - Zajmuję się twoimi końmi.
- Czy on też wejdzie? - spuściłam głowę. - Chcę aby zobaczył co jego kolega zrobił ze swoją siostrą.
- Wyglądasz okropnie. - zapłakała. - Jesteś tak blada , że mogę wszystkie żyły policzyć. Jezu Una coś to zrobiła?!
Odkryła moje dłonie z napisem I'm Fine. Pojedyncza łza spłynęła na moje cięcia.
Wstała wychodząc z izolatki. Czego ty idiotko oczekiwałaś?! Że przyjedzie i zostanie z tobą? Pewnie idzie szukać innej przyjaciółki.
- Nann? - Tommo wszedł zaraz za Eleanor. Uf....Jednak nie.
- Cześć. - powiedziałam bez uśmiechu. Tomlinson zawsze umiał pocieszyć. Lecz nie teraz. Nie uda mu się. Za bardzo jestem w dołku.
- Boże... - odwrócił głowę.
- Jak się tu dostaliście? - zapytałam. - Nikt do mnie nie może wchodzić.
- Weszliśmy bez pozwolenia. - wzruszył ramionami. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- No tak. - przyznała brunetka. Spuściłam głowę.
- Chyba na państwa już czas. - za nami zjawił się ochroniarz z moją matką. Wtopiłam ponownie wzrok w okno. Przyjaciele wyszli zostawiając mnie z moją matulą. Dosiadła się do mnie.
- Więc...- zaczęła. - Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?
Zwróciłam swój zabójczy wzrok na jej twarz. Pokazałam dłonie.
Zatkało ją. Spojrzałam ponownie na park za oknem.
- To ja już może pójdę. - pospiesznie wstała , zatrzaskując za sobą drzwi. Pokręciłam głową z dezaprobatą. Nigdy się nie oduczy trzaskania. Czy to drzwiami czy ludzkimi uczuciami...
_______________________________________________
Dziękuję za komentowanie mojego beznadziejnego bloga :) Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Następny pojawi się w weekend lub jeżeli zdążę - wcześniej. Pozdrawiam i pobijmy ten rekord w SOML !!
RiDa
3 komentarze:
rozdział jak zawsze bomba i nie mogę się odczekać kolejnego. życzę weny :)
Genialny rozdział!! *.* Biedna Una :'( Czemu matka jej nie rozumie! Liam! Zrobiłbyś coś kuźwa!! :/ Czekam niecierpliwie na nn :**
@Epic40713354 <3
biedna Una bo mysli ze ją Niall zostawil i biedny Niall bo go nie chcą do niej wpuscic :C
dodaj szybko nast. cz. <3 <3 <3 <3
Prześlij komentarz