Następnego dnia - Oczami Nancy
Ciemność...
Pustka...
Załamanie...
Ściga mnie potwór zwany życiem...
Plecie swą ogromną pajęczą sieć
I tylko czeka na bezbronną osobę
Zbyt słabą by się bronić...
Złapał mnie... świat...
Wgryza się we mnie jak zaplątaną w sieci muchę...
Pożera mnie, wgryza się we mnie coraz głębiej i głębiej...
Nie widzę już jasności...
Nadzieja prysła...
Płomień zgasł...
A świat wgryza się we mnie...
Pożera mnie...
W całości...
Do granic...
Ja już nie istnieję...
Pustka...
Załamanie...
Ściga mnie potwór zwany życiem...
Plecie swą ogromną pajęczą sieć
I tylko czeka na bezbronną osobę
Zbyt słabą by się bronić...
Złapał mnie... świat...
Wgryza się we mnie jak zaplątaną w sieci muchę...
Pożera mnie, wgryza się we mnie coraz głębiej i głębiej...
Nie widzę już jasności...
Nadzieja prysła...
Płomień zgasł...
A świat wgryza się we mnie...
Pożera mnie...
W całości...
Do granic...
Ja już nie istnieję...
Przebrałam się z piżamy i zeszłam do kuchni. Coś tu cicho. Za cicho... Na stole leżała karteczka oznajmiająca mnie , że lokatorzy wyszli do sklepu. Co by tutaj porobić.... pierwszy raz w życiu nie wiem co robić. Bardzo bym chciała aby Nialler był przy mnie... mimo iż nie zamierzam się otworzyć bardzo go lubię. Może to zauroczenie? U ciebie w słowniku nie ma czegoś takiego jak miłość! - powiedział głosik. Skąd to możesz wiedzieć? Jestem twoim sumieniem! Ja wiem wszystko.
Ciekawe czy mają tutaj gitarę... nie. Nie będę brać bez pozwolenia. Usiadłam na sofie czekając na... chłopców. Co ja do cholery robię? Przecież ja się ich panicznie boję. Ogar dziewczyno! Nie to nie jest normalne...Usłyszałam przekręcanie klamki. Weszłam powoli do holu. Do mieszkania wszedł Niall, Louis i... jakaś dziewczyna. Była wysoką brunetką o pięknych czekoladowych oczach. Spojrzałam na żarłoka po czym szybko pobiegłam do pokoju. Moment później obok mnie zjawił się blondyn.
- Słuchaj Una tak pomyślałem... - zmieszany odwracał wzrok. - Może chciałabyś poznać dziewczynę Louisa? Zaprzyjaźniłybyście się...
- Nie wiem co to są ludzkie uczucia. - mruknęłam zła. - A tym bardziej nie wierzę w miłość i przyjaźń.
- Ojej. - uśmiechnął się krzywo. - Powiedziałaś dwa zdania. Gratuluję.
Wskazałam ręką na drzwi. Posłuchał się mnie jak pies właściciela. Zarecytowałam:
- Człowiek nie ma przyjaciół. Przyjaciół ma tylko powodzenie.
- Mogę wejść? - brunetka wychyliła głowę zza drzwi. Pokręciłam twierdząco głową. Dziewczyna usadowiła się obok mnie.
- Eleanor. - wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Nancy. - szepnęłam obejmując dłoń El.
- Mimo mi ciebie poznać. - uśmiechnęła się ciepło. - Podobno masz konie. Mogłabym je zobaczyć?
- Tak. Daj mi się tylko przebrać w coś wygodniejszego. - spróbowałam się uśmiechnąć. Poszłam do garderoby. Eleanor za mną.
- Dałabyś mi coś na przebranie? - rzekła nieśmiało. - Nie chcę zabrudzić ubrań.
Chwilę stałam przed półką, aż wreszcie wyciągnęłam kilka ubrań tworząc zestaw dla dziewczyny. Sama wzięłam to i założyłam na siebie.
- Gotowa? - szepnęłam zakładając bransoletkę.
- Tak.
Zeszłyśmy do salonu. W salonie siedziała cała 5. Kiedy nas ujrzeli zagwizdali. Spaliłam buraka i schowałam się za El. Pociągnęłam ją za rękę , kierując się na tyły domu. Poszłyśmy żwirową ścieżką do stodoły. Co do cholery? Konie biegały w padoku.
- Kto je wypuścił? - zdziwiłam się. E... ja to powiedziałam na głos? Przeskoczyłam płot i podbiegłam do klaczy. Brunetka powoli podeszła do mnie.
- Jak się wabi? - zapytała.
- Pearl. - szepnęłam całując pysk konia. - Wsiadaj.
-Ja? - zapytała.
Przytaknęłam.
-Ale ja...ja... - jąkała się. Wzięłam jej dłoń i położyłam na nosie zwierzęcia.Uśmiechnęła się. Z małą pomocą weszła na grzbiet Pearl.
- Jeżeli chcesz być dobrym jeźdźcem musisz rozumieć konia. - wyjaśniłam. - Zaufaj mu. Oddaj jej się cała.
- Dlaczego ze mną rozmawiasz? - zdziwiła się. - Chłopcy mówili że się w ogóle nie odzywasz.
- Możemy o tym nie gadać? - warknęłam. - Powiedz jej żeby ruszyła.
- Ale chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić . - dążyła do końca.
- Nie wiem co to przyjaźń. - syknęłam naburmuszona. - Ruszaj. Za chwile do ciebie dołączę. Pójdę po Evil'a .
Poszłam do stajni. Wyprowadziłam ogiera i wsiadłam na jego grzbiet. Pod kuśtykałam do El.
- Las. - znowu wróciłam do słów. Nie ma tak łatwo, o nie. Razem skierowaliśmy się w głąb drzew. Po godzinnej jeździe Calder zapytała :
- Gdzie jesteśmy?
Rozejrzałam się dookoła. Ups! Jak się dowie...
- Poza Londynem . - zeszłam z konia. To samo uczyniła dziewczyna. - Zgubiliśmy się.
- Bynajmniej mamy czas porozmawiać. - uśmiechnęła się szeroko. W jej uśmiechu jest coś takiego co ociepla wszystko dookoła. Szczerość, miłość... Co ja gadam?!
- Ja i tak wiem , że rozmawiasz ze mną bo chłopcy Cię o to poprosili. - wywróciłam oczami.
- Po części tak jest. - skrzywiła się. - Ale chce wiedzieć.
Zerknęłam na nią zdziwiona. O co chodzi?
- Nie odzywasz się... - zaczęła wymieniać. Machnęłam ręką , po czym rzekłam:
- Mam swoje powody.
- Proszę Cię... - powiedziała błagalnie. Czy warto? Nie wiem. Czy powinnam? Nie wiem. Czy mogę? Tak. Opowiedziałam wszytko Eleanor. Od znienawidzenia Liama po gwałt i znalezienie mnie w lesie. Byłyśmy tak zajęte , że nie spostrzegłyśmy , iż jesteśmy pod stajnią.
- Tak Ci współczuję... - po jej policzku spłynęła łza. Druga. I kolejna, i kolejna. Rozpłakała się.
- Nie płacz. - przytuliłam Ele. Odprowadziłyśmy konie do boksu. Umyłyśmy je oraz nakarmiłyśmy. Podcięłam Evil'owi grzywę. Wyprowadziłam Dowcipnisia.
- Jaki słodziak!- wykrzyknęła widząc źrebaka. - Mogę go nakarmić?
Przytaknęłam głową. Usiadłam na stodze siana, przypatrując się poczynaniom koleżanki. Było to dość zabawne, gdyż konik podgryzał palce brunetki.
- Gotowe. - dosiadła się do mnie. - Mogę się ciebie o coś zapytać?
- Spróbuj. - szepnęłam patrząc w jej oczy.
- Ilu ich było?- spytała.
- Ale chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić . - dążyła do końca.
- Nie wiem co to przyjaźń. - syknęłam naburmuszona. - Ruszaj. Za chwile do ciebie dołączę. Pójdę po Evil'a .
Poszłam do stajni. Wyprowadziłam ogiera i wsiadłam na jego grzbiet. Pod kuśtykałam do El.
- Las. - znowu wróciłam do słów. Nie ma tak łatwo, o nie. Razem skierowaliśmy się w głąb drzew. Po godzinnej jeździe Calder zapytała :
- Gdzie jesteśmy?
Rozejrzałam się dookoła. Ups! Jak się dowie...
- Poza Londynem . - zeszłam z konia. To samo uczyniła dziewczyna. - Zgubiliśmy się.
- Bynajmniej mamy czas porozmawiać. - uśmiechnęła się szeroko. W jej uśmiechu jest coś takiego co ociepla wszystko dookoła. Szczerość, miłość... Co ja gadam?!
- Ja i tak wiem , że rozmawiasz ze mną bo chłopcy Cię o to poprosili. - wywróciłam oczami.
- Po części tak jest. - skrzywiła się. - Ale chce wiedzieć.
Zerknęłam na nią zdziwiona. O co chodzi?
- Nie odzywasz się... - zaczęła wymieniać. Machnęłam ręką , po czym rzekłam:
- Mam swoje powody.
- Proszę Cię... - powiedziała błagalnie. Czy warto? Nie wiem. Czy powinnam? Nie wiem. Czy mogę? Tak. Opowiedziałam wszytko Eleanor. Od znienawidzenia Liama po gwałt i znalezienie mnie w lesie. Byłyśmy tak zajęte , że nie spostrzegłyśmy , iż jesteśmy pod stajnią.
- Tak Ci współczuję... - po jej policzku spłynęła łza. Druga. I kolejna, i kolejna. Rozpłakała się.
- Nie płacz. - przytuliłam Ele. Odprowadziłyśmy konie do boksu. Umyłyśmy je oraz nakarmiłyśmy. Podcięłam Evil'owi grzywę. Wyprowadziłam Dowcipnisia.
- Jaki słodziak!- wykrzyknęła widząc źrebaka. - Mogę go nakarmić?
Przytaknęłam głową. Usiadłam na stodze siana, przypatrując się poczynaniom koleżanki. Było to dość zabawne, gdyż konik podgryzał palce brunetki.
- Gotowe. - dosiadła się do mnie. - Mogę się ciebie o coś zapytać?
- Spróbuj. - szepnęłam patrząc w jej oczy.
- Ilu ich było?- spytała.
__________________________________
Nie będę się rozpisywać! NIE liczę na komentarze bo i tak wiem, że ich nie będzie :C
RiDa
1 komentarz:
A ja cię zdziwię i napiszę komentarz!!!!
Czekam na kolejny rozdział.
Prześlij komentarz