- To dom mojej babci. - ogłosiła Zara , gdy wysiadłyśmy z taksówki. - Skromny , wiejski domek.
- Śliczny. - przyznałam. Ruszyłyśmy w kierunku wejścia. Kiedy dziewczyna zapukała do drzwi dało się usłyszeć szczeki psów. Lekko zdezorientowana spojrzałam na przyjaciółkę. Ta tylko pokazała mi język i czekała cierpliwie. Chwilę później otworzono drzwi. Za nimi stała starsza kobieta. Jak na moje oko miała 80 lat. Siwe włosy upięte były w dużego , niedbałego koka na czubku głowy. Ubrana była w sukienkę w kwiatki i sandałki. Jej rękę ozdabiały bransoletki z muliny.
- Witaj babciu. - brunetka ucałowała kobietę w policzek. - Chciałabym Ci przedstawić moją przyjaciółkę Nancy Payne.
- Dzień dobry. - przywitałam się grzecznie. - Miło mi panią poznać.
- Słonko mów do mnie Harriet. - uśmiechnęła się ukazując pokruszone zęby. - Miło mi wreszcie poznać pierwszą przyjaciółkę mojej kochanej wnusi.
- Babciu bo jest taka sprawa... - zaczęła zawstydzona Zara. - Czy Nann mogłaby u nas trochę pomieszkać? Przyleciała tutaj z Londynu tak jak ja w ważnej sprawie i nie ma się gdzie zatrzymać.
- Jeszcze się pytasz? - staruszka się zaśmiała. - Wchodźcie kruszynki. Tylko Ra możesz wypuścić psy?
- Ra? - zdziwiłam się. Weszłam do przedsionka zdejmując swoje vansy. Brunetka odczepiła smycz Sheeri , uwalniając ją. Babunia poprowadziła nas do salonu. Zatkało mnie szczerze mówiąc. Na dywanie leżały trzy psy.
- To pani? - wskazałam na zwierzęta. Pokiwała głową , zasiadając powoli na bujanym krześle.
- Przybłędy. - podkreśliła. - Ale rasowe. Te 3 kochane psiaki to i tak mało. Miałam ich razem z 9. Sprzedawałam je za dużą sumę pieniędzy. Opłacało mi się to bo myśleli , że jestem zawodowym hodowcą. Ja tylko się nimi należycie opiekowałam.
- Przepraszam jeżeli panią to znaczy Harriet Cię obrażę , ale nie jesteś na to za stara?
- Nie. - zaśmiała się. - Mam tylko 78 lat. Korzystam z życia. Jeżdżę konno.
- Ja właśnie mam konie. - zasmuciłam się wspominając te wydarzenie. - Tylko....
- Ktoś je porwał. - dokończyła przyjaciółka przyłączając się do nas. - Jej były.
- To niedorzeczne. - westchnęła kobieta. - Zgłosiłaś to?
- Nie . - zaprzeczyłam. - Nie mogę tego zrobić. Zabije je.
- Wiesz gdzie jest? - dopytywała się.
- Musi on do mnie zadzwonić. - poprawiłam się na sofie. - Pewnie nadal ma mój numer.
- Jedyne co musisz zrobić teraz to odpocząć. - pokiwała palcem Harriet. - Przespać się lub coś innego.
- Nie dziękuję. - podziękowałam. - Ale prosiłabym kawę.
- To ja pójdę zrobić. - staruszka podniosła się powoli , kierując w stronę kuchni. Wypuściłam powietrze spoglądając na psiaki.
- Jak się wabią? - zapytałam.
- Lucky ,Maga i Dorsse - pokazywała poszczególne psy. - Moim ulubionym jest Dorsse.
- Ma cudne imię. - zaśmiałam się.
- Dlatego ulubiona suczka. - uśmiechnęła się. - Una , mam takie pytanie.
- Jasne. - spojrzałam na nią.
- Świta mi coś twoje nazwisko. - wyznała. - Jesteś... sławna?
- Mój brat to Liam Payne. - szepnęłam zawstydzona. - Fanka?
- Moja babcia jest fanką. - zachichotała. - Czyżby Ciebie nie poznała?
- Poznałam, poznałam , ale po co robić aferę? - do pokoju weszła Harriet a za nią merdając ogonem beagle.
- Czyli nie przeszkadza wam to? - spytałam.
- Mi nie. - zaprzeczyła przyjaciółka. - Może z rapu nawrócę się też na pop.
- End łi dens ol najt tu te best song ewer! - zaśpiewała babcia Zary. Zachichotałam , a przyjaciółka strzeliła facepalma. Pesymista szuka przeciwności w każdej okazji. Optymista widzi okazję w każdej przeciwności.
~*~
- Una! - krzyknęła Zara. - Ktoś do Ciebie dzwoni!
Jak torpeda wyskoczyłam z łóżka, biegnąc do pokoju obok. Dziewczyna stała trzymając w ręku mój telefon. Wyrwałam go odbierając.
J - Halo?
N - Witaj. Gdzie jesteś?
J - Nate?
N - Owszem. Jesteś w Michigan?
J - U przyjaciółki.
N - Ty nie masz przyjaciół.
Warknęłam pod nosem.
J - Odczep się od niej. Słuchaj oddaj mi konie i będzie po sprawie.
N - Hahaha. Myślisz , że to zrobię? Masz do mnie wrócić.
J - Mam chłopaka.
N - Hmmm kto by ciebie zechciał? Przecież jesteś zerem.
Westchnęłam , przecierając łzę z kącika oka.
J - Kiedy?
N - Jutro o 17 na Rovelley Street. Będę czekać przy palmie.
J - Tsaaaa...
N - Do jutra i na zawsze skarbie.
Rozłączyłam się. Już nie powstrzymywałam łez. Usiadłam pod ścianą zaczynając szlochać.
- Co jest? - zapytała Zara.
- Płaczę sobie , tak bez powodu to normalne nie?
- To ja pójdę zrobić. - staruszka podniosła się powoli , kierując w stronę kuchni. Wypuściłam powietrze spoglądając na psiaki.
- Jak się wabią? - zapytałam.
- Lucky ,Maga i Dorsse - pokazywała poszczególne psy. - Moim ulubionym jest Dorsse.
- Ma cudne imię. - zaśmiałam się.
- Dlatego ulubiona suczka. - uśmiechnęła się. - Una , mam takie pytanie.
- Jasne. - spojrzałam na nią.
- Świta mi coś twoje nazwisko. - wyznała. - Jesteś... sławna?
- Mój brat to Liam Payne. - szepnęłam zawstydzona. - Fanka?
- Moja babcia jest fanką. - zachichotała. - Czyżby Ciebie nie poznała?
- Poznałam, poznałam , ale po co robić aferę? - do pokoju weszła Harriet a za nią merdając ogonem beagle.
- Czyli nie przeszkadza wam to? - spytałam.
- Mi nie. - zaprzeczyła przyjaciółka. - Może z rapu nawrócę się też na pop.
- End łi dens ol najt tu te best song ewer! - zaśpiewała babcia Zary. Zachichotałam , a przyjaciółka strzeliła facepalma. Pesymista szuka przeciwności w każdej okazji. Optymista widzi okazję w każdej przeciwności.
~*~
Obrazek z http://prijatamabitch.tumblr.com/ |
- Una! - krzyknęła Zara. - Ktoś do Ciebie dzwoni!
Jak torpeda wyskoczyłam z łóżka, biegnąc do pokoju obok. Dziewczyna stała trzymając w ręku mój telefon. Wyrwałam go odbierając.
J - Halo?
N - Witaj. Gdzie jesteś?
J - Nate?
N - Owszem. Jesteś w Michigan?
J - U przyjaciółki.
N - Ty nie masz przyjaciół.
Warknęłam pod nosem.
J - Odczep się od niej. Słuchaj oddaj mi konie i będzie po sprawie.
N - Hahaha. Myślisz , że to zrobię? Masz do mnie wrócić.
J - Mam chłopaka.
N - Hmmm kto by ciebie zechciał? Przecież jesteś zerem.
Westchnęłam , przecierając łzę z kącika oka.
J - Kiedy?
N - Jutro o 17 na Rovelley Street. Będę czekać przy palmie.
J - Tsaaaa...
N - Do jutra i na zawsze skarbie.
Rozłączyłam się. Już nie powstrzymywałam łez. Usiadłam pod ścianą zaczynając szlochać.
- Co jest? - zapytała Zara.
- Płaczę sobie , tak bez powodu to normalne nie?
_____________________________________